![]() |
Papusza |
Urodziła się 30. V. 1910 r. (?) w Lublinie. Czytać i pisać nauczyła się sama. Debiutowała wierszem w „Nowej Kulturze” w 1951 r. Pisała w języku cygańskim. Odkrył ją jako poetkę i jej wiersze tłumaczył Jerzy Ficowski. Bardzo dużo wierszy autorka sama zniszczyła, znanych jest najwyżej 40. Przekładane były na języki: niemiecki, angielski, francuski, hiszpański, szwedzki, włoski. W Gorzowie mieszkała w latach 1954, gdy na dobre zatrzymał się jej cygański tabor, do 1981, gdy starą i schorowaną przyjęła pod opiekę rodzina z Inowrocławia. Otrzymała Lubuską Nagrodę Kulturalną (1958), Nagrodę Kulturalną „Nadodrza” (1978), Nagrodę Gorzowską (1978). Od 1962 r. należała do ZLP. Zmarła w Inowrocławiu 8. II. 1987 r. Tam pochowana. Tomiki wierszy w tłumaczeniu Jerzego Ficowskiego: „Pieśni Papuszy” (Wrocław 1956), „Pieśni mówione” (ŁódĽ 1973), „Lesie, ojcze mój” (Warszawa 1990). W maju 1996 r. Jerzy Ficowski przekazał Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej w Gorzowie zbiór listów Papuszy oraz rękopisy jej wierszy. W Dziale Zbiorów Specjalnych biblioteki, znajdują się również inne dokumenty i nagrania radiowe Papuszy. Opracowania: „Papusza, czyli wielka tajemnica” oprac. Krystyna Kamińska (Gorzów 1992), Leszek Bończuk – „Papusza, czyli wolność tajemnicza” (Gorzów 1996), oraz ciekawe artykuły, m. in. Bogdana J. Kunickiego „”Córka ziemi leśnej” w książce „W przestrzeni tęczy”. Ludowa, jakby sprawdzona przez wielu pisarzy jest trafność i oczywistość porównań i epitetów w najlepszych pieśniach Papuszy. Ale już nie ludowa a własna, indywidualna jest wartość emocjonalna tych pieśni, sprawdzona w innym już sensie, najdosłowniej życiem Papuszy, jej trudami, głodami, ucieczkami, jej losem jako kobiety... „Pieśń cygańska” jest utworem w całości udanym, ułożonym jakby na jednym oddechu, na jednym szlochu miłości do życia, które odchodzi. Anna Kamieńska, za: „Mieszkam w wierszu” - antologia poezji lubuskiej pod red. Małgorzaty Mikołajczak i Beaty Mirkiewicz Tęsknota za zaniechanym wędrowaniem podyktowała Papuszy najpiękniejsze strofy jej pieśni. Cygańszczyzna, romantyka życia leśnych wędrowców, znana nam dotychczas z pięknych, ale dających opaczne wyobrażenie utworów poezji całego świata, po raz pierwszy odezwała się sama i mówi o sobie własnym głosem. Kiedy zima 1951 r. przekazałem Julianowi Tuwimowi przesłaną pod moim adresem a przeznaczoną dla niego „Pieśń cygańską z Papuszy głowy ułożoną”, wraz z dosłownym przekładem, wielki poeta zachwycił się – jak mówił – tym bijącym Ľródłem czystej poezji. Niejeden z zawodowych literatów chętnie podpisałby się pod tym utworem, w dorobku niejednego byłby to utwór najlepszy – mówił Tuwim. Jerzy Ficowski w książce „Cyganie na polskich drogach” Cała poezja Papuszy opisuje jakiś rodzaj cierpienia, które dotyka lub dotknęło Cyganów. Papusza instynktownie i podświadomie wyznacza sobie rolę rzecznika ich spraw. Jest w jej wierszach nie tylko dialog z przyrodą, której może wyżalić się w pełni. Pewne wiersze adresuje bezpośrednio do ludzi. Mają formę apelu, są próbą wywołania reakcji. Te wiersze to jakby próba wywołania odmiany losu. To instynktowna, mimo niezliczonych trudności, próba ocalenia śladu osobistego i zbiorowego po Cyganach. Czesław Sobkowiak, „Pieśń zostaje za nami” „Nadodrze” 1988 nr 9. Legenda Papuszy powstała ze zdumienia, z zadziwienia poezją dojmująco świeżą, niebotycznie prawdziwą, odległą od jakichkolwiek konwenansów obecnych we współczesnej poezji. Papusza była poetką samorodną w najpierwotniejszym znaczeniu. Innej poezji poza swoim i swoich braci śpiewaniem nie znała, nigdy się jej nie uczyła, nikogo i niczego nie mogła wiec naśladować. Chyba nie do końca zdając sobie sprawę ze swojego poezjowania, a przynajmniej niezupełnie dowierzając w wartość własnych pieśni, co ustawicznie, bez cienia minoderii, podkreślała w korespondencji z Julianem Tuwimem, intuicyjnie sięgała po cygańskie archetypy, nadając im bardzo osobiste wcielenie poetyckie. Prostota skojarzeń ocierająca się często o naiwność, metaforyka człowieka ubogiego w słowa, pewna nieporadność w zestawianiu pojęć abstrakcyjnych, brak wyrobienia w ustawianiu słów we właściwym porządku – wszystko to dało efekt niespotykany. Jej wiersze są wzruszająco autentyczne; gdyby zawierały choć odrobinę fałszu, choćby nutę naśladownictwa, natychmiast znalazłyby się poza – w tym wypadku zupełnie wyraĽnie się rysującą - granicą poezji, w obszarze pospolitego wierszoklectwa. Szczerość sięgająca calizny duszy decyduje o uroku i emocjonalnym ładunku pieśni Papuszy. Bogdan J. Kunicki, „Córka ziemi leśnej”, w: „W przestrzeni tęczy” Piosenka Po wielu latach a może już niedługo, wcześniej twe ręce moją pieśń odnajdą. Skąd wzięła się? Czy w dzień, czy we śnie? I wspomnisz, i pomyślisz o mnie – czy bajką było to, czy prawdą? I o moich piosenkach i wszystkim zapomnisz Las Pokochał mnie las, dał mi cygańskie słowo. Wiatr nauczył mnie śpiewać, rzeka płakać pomogła Wszystkie kwiaty leśne szyją mi spódnicę Wszystko, co w lesie żyje, to siostry moje i bracia. Najmilsze moje lasy dymy wznoszą pod niebo, ogniska proszą Boga, żeby lasów nie tknął płomień Dziś, jutro życie moje minie i w moim lesie zostaną moje niemądre pieśni i zaśpiewa je las czarny, zielony, czerwony. Leśna pieśń Ach, moje lasy! Na całej wielkiej ziemi nie zamieniłabym was na nic – ani na złoto, ani na drogie kamienie, drogie kamienie, które pobłyskują pięknie i ludzi zwabiają do siebie. A moje góry skaliste, moje kamienie nad wodą droższe niż klejnoty światłem bijące a w moim lesie nocami tuż przy księżycu ogniska płoną i światłem biją jak kamienie drogie, którymi ludzie palce zdobią. Ach, moje lasy kochane, pachnące zdrowiem! Wychowałyście wy Cyganieta, jak zagajniki własne! Wiatr sercem jak liściem porusza i bać się nie ma czego. Dzieci śpiewają sobie czy spragnione, czy głodne skaczą i tańcują, bo las je tak nauczył. Lesie, ojcze mój Lesie, ojcze mój, czarny ojcze, ty mnie wychowałeś, ty mnie porzuciłeś. Liście twoje drżą i ja drżę jak one, ty śpiewasz i ja śpiewam, śmiejesz się i ja się śmieję. Ty nie zapomniałeś i ja cię pamiętam. O, Boże, dokąd iść? Co robić, skąd brać bajki i pieśni ? Do lasu nie chodzę, rzeki nie spotykam. Lesie, ojcze mój. czarny ojcze! Przychodzę do was Nie przyszłam do was, byście jeść mi dali, Przychodzę, byście chcieli mi uwierzyć. Nie przyszłam do was po wasze pieniążki. Przychodzę, byście rozdali je wszystkim. Przychodzę do was z podartych namiotów, wiatr je poszarpał i zabrała woda. Proszę was wszystkich, proszę starych ludzi i małe dzieci, i piękne dziewczyny, zbudujcie domy srebrne jak namioty, co w lesie stoją pobielone mrozem! Nie przyszłam do was po wasze pieniążki Przychodzę, byście wszystkich przyjąć chcieli, żebyście czarnej nocy nie czynili w biały dzień. NA ŚLADACH OGNISK GRZYBY WYROSŁY (watry betkenca zabaryne) Wśród czarnych lasów grzyby na śladach ognisk wyrosły czarnogłowe ja Cyganięta. Czarni, biedni Cyganie z czarnych lasów odeszli: wielkie szczęscie porzuciło ich i w grzybach zostało. Kto je zbiera,ten wspomni Cyganów. Dziś w domach Cyganięta jak borowiczki rosną, zapominają o lesie. Tyle tych lasów matki,ojcowie dziś opłakują. To z tych łez tyle grzybów wyrosło. Na wszystko pada złoty liść naniesiony przez wiatry - taki drogowskaz, co prowadzi we wszystkie strony. Słońce o grzybach pamięta, przy każdym pniu je ogrzewa, a ktoś je zbiera i niesie. Biedny grzybek, umrzeć mu przyszło, a tak chciał zostać w lesie! |