habdas

Roman Habdas

Urodzony 25 XII 1956 r. w Mosinie k/Poznania. Z zawodu technolog żywienia i kelner, z pasji wędkarz, z powołania poeta. Autor wierszy drukowanych w pismach związanych z RSTK i w czasopismach wędkarskich. Działacz Robotniczego Stowarzyszenia Twórców Kultury, uczestnik i organizator Interdyscyplinarnych Warsztatów Artystycznych w Lubniewicach. Wyróżnienie w Konkursie Literackim im. Z. Morawskiego za wiersz „Wieczne pióro żalu”. Kandydat do Związku Literatów Polskich. Wydał trzy książki poetyckie „W ramionach Drawy” (Gorzów 1995), „Żucie szczawiu” (2007) i „Z gliny ulepieni” (2009).
Autor o sobie:
Moją pasją jest wędkowanie. Ono jest ważniejsze niż pisanie wierszy. Jestem spinningistą. To taki wędkarz, który łowi na sztuczne przynęty. Dlatego w jednym z wierszy opisałem, jak stary sandacz postradał zmysły i dał się chwycić na brokatową ułudę.
Hanna Ciepiela „Pod szczę¶liwą gwiazdą”, „GL” z 25-26. I. 1997.
O tomiku „W ramionach Drawy”:
Najbardziej ujmują przeżycia związane ze sportem wędkarskim. Paradoksalnie, ale czytelnik znajduje tu głównie zachwyt dla wszystkiego, co towarzyszy wyprawie nad rzekę, do lasu, nad jezioro. Emocje sportowe bledną wobec cudów dziejących się podczas wędrówek, ol¶nienia podmiotu lirycznego ciszą, żywotno¶cią wody i przyrodniczego otoczenia, jakże bogatych relacji wzajemnych uczestników owych zdarzeń rozgrywanych w najgłębszym zawęĄleniu uzależnień. A wszystko to bez rozwlekło¶ci, łopatologii, zaledwie zarysowane subtelną kreską, wyrafinowanym ornamentem, celną obserwacją. Nie tylko w odniesieniu do tła. Także wrażeń, my¶li, reakcji człowieka, jakby skąpanego w natłoku wrażeń, a przecież jasnowidzącego i dostrzegającego wszystko, co warto zobaczyć. I pragnącego dać wyraz swemu zachwytowi, podzielić się swoją rado¶cią i niepokojem z drugim.
Anna Kajtochowa, „Postscriptum” do tomu „W ramionach Drawy”
Trzeba mieć niezwykłe szczę¶cie i Bóg wie jakie dochody, by tak piękną książkę otrzymać na początku poetyckiej drogi. (...) Piękny kredowy papier najwyższej klasy, kolorystyka foliowanej okładki, znakomite fotografie na okładce i wewnątrz zbioru autorstwa Mariana Łazarskiego wykonane kosztowną techniką tzw. dupleksu czynią z tej pozycji chyba najładniejsza w historii Gorzowa książkę o charakterze literackim.
Główne hobby Habdasa to wędkarstwo, a zainteresowania kształtują osobowo¶ć poetycką, której w tomiku w pełnym obrazie możemy się przyglądać. Pełno tu żywej wody, rozkochania w zieleni krajobrazu, zwierząt, ptaków, ludzi. Prostych GoĄdzików, u których poeta znajduje przytulny kąt. Są też pejzaże miejskie i kalecy cywilizacją ludzie z jego Gorzowa.
I.K. Szmidt, „Roman Habdas – poeta przyrody”, „Arsenał Gorzowski” 1995 nr 12
Wszystko tu wydaje się zwykłe: pory roku, krajobrazy, rzeki, jeziora, domy, ulice, miasta i życie wreszcie. Ale zwykło¶ci nie zauważa się. Jest ona zawsze jak przezroczysta szyba, której obecno¶ci nie postrzegamy, kiedy wyglądamy przez okno. W wierszach Habdasa jest co¶ co tę zwykło¶ć mierzwi i dzięki temu przybiera ona inną formę. Jak dokonuje tego autor? Wszystkie wiersze to małe mity życia, a raczej kawałków życia. Są to zawsze konstrukcje złożone z elementów realno¶ci, których spoiwem jest szczególna atmosfera tworzona przez poetę. Tę za¶ uzyskuje autor przez osobliwą akcję, grę, jaka miedzy nimi zachodzi. (...) Małe mity życia budowane przez autora tchną pogodą i spokojem. Zachęcają, by uznać je za rzeczywisto¶ć, uwierzyć w nie, uczynić okularami postrzegania tego, co przyrodnicze i ludzkie. Ale są u Habdasa i inne mity. Mniej spokojne i ufne. Dotyczą one miasta i życia w nim. W wierszach tych pobrzmiewa ironia, dystans. Je¶li w pierwszych mamy do czynienia z poczuciem tożsamo¶ci z przyroda i człowieczym istnieniem, to tutaj nie. Tu wyłaniają się chropowato¶ci i zadry ¶wiata. Ale tu i tam sączy się strużka poezji.
Jan Kurowicki, „Małe mity codzienno¶ci” , „GL” z 26. 11 1995 r.
Bez kija
¦lady stóp
zostawiam na brzegu
idę w górę
do bobrowych żeremi

le¶na ostoja
czaruje ciszą
napotkane bagnisko niepokoi

spłoszony dzik

Siadam na kamieniu
zakwitłym w mchu
piję ze Ąródła

jestem sam

ale nie samotny

Nad Drawą I
Nad Drawą
jesień zaczepiła mnie
całą długo¶cią nitki
babiego lata

stanąłem

na żyłce tańczył błyszcz
po wodzie płynęły listki
barwione paĄdziernikiem
tymiankowe lipienie
ulatywały z dna
by pochwycić nimfę i wrócić

w falujące ramiona
zielonej ciszy

Nad jeziorem Góreckim
Usią¶ć
pod rozlanym na niebie
czerwonym dębem
podpatrzeć łakomczuchę rosiczkę
konwaliowej ciszy nazbierać w kieszenie
wysłuchać kłótni łysek

spojrzeć w wodę
na spieszącego wstecz
raka
oczy topić
w haftowanych wzdręgami
falach

Ludzki przypadek sublokatora
Córka dozorcy była tęga
na umy¶le słaba
i jak pierogi
leniwa
Jej kosmiczny biust
przysłonił pół ¶wiata
drobnemu
sublokatorowi spod szóstki
Nabrzmiały podnieceniem
rozpalił tłustą gromnicę
w wózkarni
by wkrótce
korzystać z tego przybytku
i bielić pieluchy
po sznurach

Rodzina
Józef z Maryją
mieszkają blisko
na ostatnim piętrze
osiedlowego drapacza
Józef nie jest cie¶lą
a Maryja ma pokorną twarz
i zna się na elektryce
mają syna
który zadaje mądre pytania
oraz pisze wiersze
to ludzka rodzina
Nad nimi
mieszka już tylko Bóg

Nowina
Deszczowego lata
przysiadła cichutko pod sercem

uwiła gniazdko
z puchu kochania
¶pi

czasami tylko nóżką zastuka
zatańczy
zawiruje