![]() | Agnieszka Kopaczyńska-Moskaluk |
Urodziła się 13. IV. 1973 r. w Zielonej Górze. Studiowała w zielonogórskiej WSP, następnie w Zespole Kolegiów Nauczycielskich w Gorzowie. Debiutowała wierszem w 1992 r. w „Gazecie Nowej”. Od 1998 r. należy do ZLP. Jest dziennikarką. Rozpoczynała od pracy w rozgłośniach radiowych, aktualnie pracuje w redakcji „Ziemi Gorzowskiej”. Mieszka w Deszcznie koło Gorzowa.
Wydała tomiki poetyckie: „Ze światłem w kieszeni” – (pod nazwiskiem Kopaczyńska, Zielona Góra 1993), „Codziennie” (pod nazwiskiem Kopaczńska-Moskaluk, Gorzów 1997). O „Ze światłem w kieszeni”: Cechą charakterystyczną wierszy Agnieszki Kopaczyńskiej jest to, że ukazują sytuacje podmiotu lirycznego na progu dojrzałości. Niekoniecznie musi cechować ją osadzenie w głębokiej refleksji. Wystarczy, że umożliwia poszukiwanie indywidualnej tożsamości. Dlatego bierze pod uwagę to, co mówią inni, zastanawia się nad znaczeniem własnych „dziewiętnastu lat”, odbiciem twarzy w lustrze wyglądem mężczyzn, przywołuje wyobrażenia piękna i miłości. Weryfikuje mity poetyckie. Świat Kopaczyńskiej wyrasta z konfrontacji prowadzonej z duża energią. Z jednej strony jest to jeszcze zabawa, „pościel w kwiatki”, a z drugiej już pewność, że w życiu chodzi o cos ważnego, także ryzykownego, jak „na ostrzu noża”. Wszystko to jednak trzeba sprawdzić. Wiersze te są dobrym świadectwem obrazującym kształtowanie się osobowości. Wolne od nadużyć słodkiego sentymentalizmu. Jakby świadomie zrywały z „kobiecym” typem poezjowania. To może okazać się w przyszłości ich najważniejszą twórczą szansą. Dążenie do precyzji opisu, traktowanie każdego przejawu życia jako odrębności sprawia, że „mijająca chwila” nie przypomina „banału”. Poznawcza pasja, poszukiwanie różnorodnych składników prawdy w obrębie jednego wiersza implikuje konieczność stosowania wielu chwytów poetyckich. Obrazują one stylistykę ciągłego pytania, dialogowania i poszukiwania sensu. Czesław Sobkowiak na skrzydełku książki O „Codziennie” Świat Agnieszki Moskaluk ukształtowany został w wyniku bardzo subiektywnego postrzegania rzeczywistości. (...) Głębokie zanurzenie w siebie owocuje prowadzeniem monologów na nowo próbujących określić wszystko, co doświadczalne. Miłość, lęk, samotność, nadzieja, a także zwykła, codzienna egzystencja – wszystkie te doświadczenia eksponowane są za pomocą obrazów silnie osobistych, autonomicznych. Dla ich tworzenia poetka wykorzystuje niejednokrotnie słowa i związki wyrazowe bardzo pojemne, wieloznaczne, wplątując je w typowo liryczne metody wyrażania odczuć i wyobrażeń. (...) Liryka Agnieszki Moskaluk jest tak bardzo osobista, że jej kontekst pozbawiony jest konkretu. (...) Dyskurs osoby mówiącej z wyobrażeniami i wspomnieniami ma charakter pytań zadawanych sobie samej, pytań o sens i znaczenie istnienia i związanych z nim doznań rozpaczy, buntu, niezrozumienia czy osamotnienia we wrogim wszechświecie. Jarosław Naus – Kołysanie wyobraĽni, „Arsenał Gorzowski” 1998 nr 3 *** W obu tomikach autorki spotykam to samo: dopiero wykluwanie się poezji, a nie jej pełną obecność. Myślę, że poetka nie umie przekroczyć zaklętego dla niej kręgu zwykłości, brak jej odwagi kreacyjnej i (choćby zabawowego) dystansu do słowa. Dlatego jej wiersze w bardzo wielu przypadkach stanowią tylko estetyzację codzienności. Poza naiwnościami i nieporadnościami, które są łapaniem świata w metafory, by chciał być estetyczny i niezwykły, jest w tym tomiku (jak i była w poprzednim) garść wierszy, ukazujących talent i piękną wrażliwość. Poezja w ,,Codziennie" nie tyle jest, co się wykluwa. Znajdziemy ją choćby w mądrym wierszu „Ja Edyp" czy w „Mowie" albo w niektórych strofach „Modlitwy do orzecha". Czasami zresztą autorka umiejętnie łączy to, co wielkie i święte z codziennym. I rodzi się poezja, jej poezja. Jan Kurowicki, „Łapanie w metafory”, „Gazeta Lubuska” 1998 nr 120 Ecce homo Oto człowiek... cały ze skóry i wspaniałych planów idzie tutaj by prezentować pootwierane księgi oczu by zmyć z twarzy wątpliwość czy rzeczywiście jest człowiekiem podaje mi się w słowach i wędrówkach do Ľródła Wiedzę o nim zamykam w albumie o jedwabnych stronicach zapominam Oto człowiek cały z przypadku i wiary w wiarę idzie tutaj Po siebie „Ze światłem w kieszeni” Kwadrat wieku moich dziewiętnaście lat nie zobowiązuje do niczego nie żąda nie zakazuje moich dziewiętnaście lat popija razem ze mną piwo i szuka pięknego człowieka moich dziewiętnaście lat spogląda na mnie zamiast w lustro i cos tam szepcze odpowiadam że chyba są jeszcze takie miejsca gdzie można być wiecznie młodym moich dziewiętnaście lat milczy zmienia metaforę moich dziewiętnaście lat wpycha mnie w wir dni porozrzucanych po rogach ulic jak stare gazety! „Ze światem w kieszeni Dzień X Chcę opowiedzieć ci jak pięknie jest czekać trzymać w dłoni jabłko całe dla ciebie byś i ty zgrzeszył chcę cię przywitać i iść gdzie czeka dom daleki jak odległość między nami ktoś zapalił już wszystkie światła pochował w mieszkaniach rodziny obok mnie rośnie sterta myśli i nadpalonych papierosów chcę żebyś już przyszedł oddzielił światło od ciemności i mnie zabrał chcę kłamać i mieć nadzieję że jestem szczęśliwa „Codziennie”, Modlitwa do orzecha III. święty! Jeszcze jestem wilgotna a cienie układają się w wyrazy Jeszcze czas otacza mnie bezmiarem pulsującym systematycznie na przegubie Jeszcze tańczę Zaczepiam sukienką o uśmiech księżyca Jeszcze chcę... Nie pamiętam jak brzmi to ostatnie słowo! Jeszcze chcę być wszystkim rzeĽbić w ludziach swoje twarze kpić z ciebie i nawoływać do milczenia - ignorować słowa które mnie duszą! „Codziennie” |