Łazuka

Władysław Łazuka


Urodził się 15. IX. 1946 r. w Tyrawie Solnej koło Sanoka. Ukończył studia w Wyższej Szkole Rolniczej w Szczecinie. W 1969 r. debiutował opowiadaniem „Dzień Starego” na antenie Polskiego Radia w Szczecinie oraz wierszami w szczecińskim kwartalniku kulturalnym „Vineta”. Członek Związku Literatów Polskich od 1984 r. Mieszka w Choszcznie.
Wydał tomy wierszy: „Przejdę sad” (Warszawa 1976), „Tamto wszystko za tobą” (Gorzów 1980), „Czytanie z natury (Gorzów 1983), „Wołanie Ąródeł” (Poznań 1984), „Bliżej o jeden dzień” (Warszawa 1984), „Idę” (Szczecin 1990), „Od przebiśniegów do płatków śniegu” (Choszczno 1996).

O „Tamto wszystko za tobą”
Wiersze Władysława Łazuki czytałem z dużą uwagą pomnożoną o osobistą sympatią do autora tomu „Przejdę sad”, który zapowiadał znacznie więcej niż otrzymaliśmy w tomie „Tamto wszystko za tobą”. Wydaje mi się, że obecny tomik jest ważnym dowodem na to, że autor w tomie „Przejdę sad” coś zostawił, a w tomie „Tamto wszystko za tobą” jeszcze nie znalazł. Jest między psem a wilkiem – jak powiadają Francuzi. A przecież jest to poeta o dużej wrażliwości lirycznej, na co w obecnym tomie daje liczne dowody. Stara to prawda, że autor nim nauczy się pisać, powinien nauczyć się wykreślać z utworów to, co nie jest w nich niezbędne. Pisać Łazuka umie, a kreślić powinien się jeszcze nauczyć.
Zdzisław Morawski, „Siła słowa i jego niezbędności” „Ziemia Gorzowska” 1980 nr 22

O „Czytaniu z natury”
Ta dojrzała liryczna próba sięga po znane motywy egzystencjalnego wyboru własnej wolności, określenia bytu w przeciwstawiających się realnościach miasta i wsi. (...) Zachwyt i radość z przeżywania dnia na wsi, na łonie natury – adresowane są do czytelnika traktowanego partnersko, jak współodkrywcy zdolnego udĄwignąć ciężar aksjomatów. Wezwanie skierowane jest do potencjalnego przechodnia szukającego miejsca, by grzejąc zziębnięte dłonie, wrażliwego odbiorcy nastawionego na głębokie słowo. Jest to zaproszenie do poetyckiej zabawy w odczytywanie wielości sensów zawartych w zbiorze wierszy (...) a także zaproszenie do odkrycia własnego stosunku wobec rzeczywistości przedstawionych w „Czytaniu z natury”.
Małgorzata Kowalska-Masłowska, „Zbiegłem jak strumień po kamieniach”, „Nadodrze” 1983 nr 14
Na mój gust w trzecim tomiku Łazuki nie ma nic interesującego. Wierszy tych nie cechuje ani indywidualny, wyrazisty język poetycki, ani też ich bohater nic nie niesie, nie mówi nam niczego ważnego czy odkrywczego o naszej rzeczywistości. Są to zaledwie naiwnie namalowane obrazki z życia i przyrody. Wiersze Łazuki można opowiedzieć przy pomocy kilku zwykłych słów. Opowiedzieć innymi słowami, bez uszczerbku dla treści.
Czesław Sobkowiak, „Jakieś okolice, jakieś wiersze”, „Ziemia Gorzowska”, 1983 nr 32

O „Wołaniu Ąródeł”
Łazuka jest poetą „maleńkich rzeczy” i drobnych realiów, które stanowią osnowę poetyckiego obrazowania. Będzie to dom, miedza, polna dróżka, drzewa przy drodze, strumyk pełen pstrągów, ptaki, piec itp. Elementy te są tropem szukania odpowiedzi o ludzkiej kondycji i egzystencji. Kreowany przez poetę świat jest pogodny i spokojny. GroĄne miasto zaś nie jest w stanie wtargnąć w psychikę poety natłokiem zdarzeń, sytuacji i ruchu. Dlatego jako odwieczny dłużnik, w krainie lat dzieciństwa widzi on swoją siłę.
Jerzy Hłond, „Odwiecznu dłużnik”, „Tygodnik Kulturalny” 1984 nr 26

O „Bliżej o jeden dzień”
W lirykach Łazuki, nie wolnych od wtórności i słabości, widać już dość solidną i rozwijającą się sprawność artystyczną, widać pracę nad tekstami, dążenie do skrótu, lapidarności, rosnącą pewność frazy i metafory. Reprezentuje więc ów zbiorek przykład solidnej „produkcji” poetyckiej, która nie będą wydarzeniem artystycznym, nie przynosi równocześnie ujmy autorowi. Mówiąc językiem sportowym, jest powyżej średniej krajowej.
Mieczysław Miszkin, „Powtórne wołanie Ąródeł”, „Ziemia Gorzowska” 1994 nr 48
W opisywaniu rzeczywistości zewnętrznej czy wewnętrznej posługuje się poeta przede wszystkim ujęciem jednoznacznym i statycznym. Nie poszukuje własnego języka, pozostaje przy dykcji poetyckiej znacznie już skonwencjonalizowanej i wytartej. Bierność wobec tradycji nie sprzyja żadnej twórczości, wypełnianie zastanych schematów prowadzi do irytującej wtórności. Łazuka pisze wiersze bardzo poprawne, nie można mu zarzucić przegadania, a jednak malowanie słowem rozmaitych pejzaży nie przekonuje.
Janusz Ryszkowski, „Widziane z M-3”, „Tygodnik Kulturalny” 1985 nr 19

xxx
dręczy nas miłość dręczy nas nienawiść
gdzieś na dnie oczu tkwi owoc niezgody
nie pomogą horoskopy
bo miedzy słowa wkradła się nieszczerość
idziemy każde po obręczy koła
jakby nie było początku ni końca
wśród świtów szarych
i nocnych powrotów
a sady maja białe są różowe
w ich cieniu berło nam się marzy
ktoś przyjdzie może
potrząśnie koroną
a z tej korony złote jabłko spadnie
i tak samotnie czekamy na przyjście
na gest słowo
na blask pierwszej gwiazdy
a drogą naszą w poświacie księżyca
stąpa powoli
biały anioł ziemi...
z tomu „Tamto wszystko za tobą”

xxx
Chodzę po miedzy
Po chodniku
Siedzę na skwerze
I pod dziczką gruszą
Pokorność moja
I niezgoda moja
Do póĄniej nocy
O mnie w kości grają
Zapalam światło
Długo do drzwi dzwonie
Otwieram furtkę
W otchłań klatki zmierzam
Chleb z samu niosę
I czuję jak bochny
W piecu ze wstydu
Za mnie się rumienią
Z tomu „Czytanie z natury”

Po latach
Szedłem
prowadził mnie
muszek rój
szedłem opłotkami
jakbym się bal
że spotkam chłopca
którego we mnie
przywoływał
zakurzony
pamięci film

Nieobecność
Tego roku
nie byłem nad moją rzeka
jestem uboższy
o okruch słońca
w łusce ryby
o liść co spadł
i popłynął
z nurtem
bezpowrotnie

xxx
Dali mi ludzie
światło vi cień
Uczyli żyć
Przychodzę do nich
wśród płatków śniegu vliści traw
Niosę słowa
Dali mi ludzie
radość

zadumę topól brzóz
bruzdy na twarzy
i drogę dali
aż po kres
wiersze z tomu „Idę”