piechocki

Zygmunt Marek Piechocki

Urodził się w 1947 roku w Zielonej Górze. Od 1960 roku mieszka w Gorzowie. Czasem pisze wiersze, rzeĽbi, niekiedy organizuje recitale fortepianowe. Dużo czyta. Wydał własnym sumptem cztery tomiki autorskie, „Niewiersze pierwsze napisane”, „Zaistniałem”, Zapiski klasztorne „ i „SYTUACJE” (2009) . Jego wiersze znajdują się w antologiach KL GDK „Poeci okrągłego stołu” i „Zapisani w wierszach” oraz w „Arsenale”, „Pegazie Lubuskim” i w „Lamusie” i Kozimrynku”. Laureat nagrody im. Janusza Słowika za twórcze inicjatywy kulturalne. Organizuje w Gorzowie w WiMBP i w Klubie „Pod Filarami” recitale pianistyczne.

Dorobek:
Antologie:
„Poeci okrągłego stołu” Gorzów 205
„Wsłuchani w kamienie Gorzowa” Gorzów 2008
@ntologia POSTscriptum Gliwice 2008
@ntologia POSTscriptum Gliwice 2009

Tomiki własne:
“Zaistniałem” 1998
“Moje herezje” 2006
„54 wiersze bez cenzusu” 2006
„Sytuacje”2009
Recenzja z Piechockiego
„Moje herezje” Marka Piechockiego to swoiste spojrzenie poety – gnostyka (od gnosis po grecku znaczy „wiedza”). Aby ową wiedzę posiąść, autor odszukuje w sobie prawdę, zadając kolejne pytania. Nie zawierza bezkrytycznie dogmatom wiary lecz sam szuka odpowiedzi. To co uzyskuje bywa często odmienne od powszechnie przyjętych poglądów, a więc bliskie herezji. A jednak wiersze Piechockiego nie stanowią wizji heretycznych. Są wyrazem ludzkiego podejścia do nadzwyczaj trudnego tematu jakim jest wiara. Poeta pisze Choćby tylko dla modlitw które do Ciebie powinieneś być. Bóg jest przecież zagadką, z którą ludzki mózg nie radzi sobie zbyt dobrze. W innym wierszu czytamy Czy zechcesz bym uwierzył we wszystko. A więc wiara jest swoistym darem. Niektórzy są nim obdarzeni, a inny muszą go poszukiwać. Poszukiwać w wersetach biblijnych pism, które autor bardzo dobrze zna i o których wielokrotnie pisze
Pięćdziesiąt dwa wersety
rozdziału drugiego łukaszowych słów
zamyka fabułę dwunastu lat
Narodzonego w stajni [...]
Może dlatego zawsze czytam cały Rozdział
„Narodzenie Jezusa”?
[Moje rozmyślania o dzieciństwie]
Przede wszystkim odbieram ten tom wierszy jako peregrynacje po życiu Chrystusa, począwszy od jego narodzin, po drogę nauczania, aż do męczeńskiej śmierci. Autor wspomina wiele wydarzeń z życia Jezusa: kazanie na górze, rozmnożenie chleba, uzdrowienia, zmartwychwstanie, pokazywanie ran Tomaszowi. Przygląda się również otoczeniu Nazarejczyka, a przede wszystkim ludziom, a którymi przebywał. Ważna jest postać Matki Chrystusa – przedstawiana w kapliczkach:

przy kapliczce Niepokalanej
co pośród pól
pod drzewem rozłożystym
zaprasza na chwilę zadumy
[Pamiątka ze spaceru].

Równie ważna jest inna kobieta Weronika
jakiej odwagi trzeba było
by z rozwrzeszczanych
plujących
rozbawionych tłumów
pomimo włóczni żołnierzy
wyjść do skazańca
[Weronika II]
Ciekawym rozważaniem jest cykl poświęcony Judaszowi. W świetle dzisiejszych rewelacji o judaszowej ewangelii, wcześniej zadane pytanie poety jest jak najbardziej na miejscu:

Zostaję z pytaniem
czy gdyby sam nie wymierzył sobie kary
mógłby liczyć na wybaczenie
Czy ...?
Stało się, jak było napisane ...
[Judasz część IV – To tak trudno zrozumieć],
Wszyscy od dawna zadajemy sobie te pytania – nie są więc one niczym nowym, a jednak nader potrzebnym. Każdy bowiem kto poważnie myśli o swojej wierze, do takowych pytań, wcześniej czy póĄniej, dociera. I nie ma w tym nic z herezji. Właściwie tylko jeden wiersz coś z takowej ma i to w przewrotnym ujęciu:

Nie będę się kłaniał
relikwiom męczenników
ani obrzeży ornatów całował
Co nie znaczy
Że nie mam szacunku
dla krwi Tamtych
którzy dla swoich przekonań
katom białe szyje podstawiali
Dobrowolnie
Wiadomym jest przecież, że kościół wielu z relikwii świętych nie uznaje, mimo, że jednocześnie nie zakazuje ich kultu. Ten paradoks niektórzy przyjmują na wiarę, a poeta ma prawo go nie akceptować.
Beata Klary
Zaistniałem tutaj na chwilę śladów po mnie niewiele
bitwy gdzieś tam
na obrazie w ramach złotych
ni kantaty na cześć
nie zostawię
może tylko w kilku sercach ludzkich miniaturowa róża rozkwitnie na myśl że
byłem lub też zadra
przeprosinami nie wyciągnięta tak długo będzie jak pamięć o mnie

O Aniołach II
Teraz ja w mieście obcym od moich lasów zabrany sam pośród tłumów
z aniołami czasem rozmawiam
co rozbawione na przepustce z nieboskłonów
po uliczkach Starego Miasta spacerują
skrzydła pod kolorowe tuniki pochowały smakosze lodów pistacjowych i

nokturnów Chopina
z nimi l ja na koncertach przecudnych

Chyba nad ranem
A oto widok
Zapylone piaskiem ulice
Po jej obu stronach kilkupiętrowe domy

Szare prostopadłościany
Bezfiranne okna

Pustka
Żadnego człowieka
Zwierzęcia
Wiatr tarmosi jakieś papiery

Bezzielennie

Zdradzieckość ostrego blasku słońca

W tym śnie

Chyba nad ranem 2

Byliśmy znacznie młodsi
I było lato

Zboże dojrzewało
I ty
W tej sukience nad kolana

W tym śnie