skorupska

Elżbieta Skorupska-Raczyńska

Urodziła się w Skwierzynie, dzieciństwo i młodość spędziła w Trzebiszewie, tam też mieszka obecnie.
Debiutowała w 1983 r. na łamach „Zielonego Sztandaru”, publikowała wiersze w „Tygodniku Kulturalnym”, „Zarzewiu”, „Nadodrzu”, „Ziemi Gorzowskiej” i w innych pismach. Zdobyła m. in.: IV nagrodę w konkursie im. Stanisława Grochowiaka w Radomiu (1984), III nagrodę (1983), II nagrodę (1984) i II nagrodę (1985) w Ogólnopolskim Konkursie Poezji „Szukamy talentów Wsi” w Wąglanach, II nagrodę (1986), III nagrodę (1992) dwie pierwsze nagrody w kategorii poezji i w kategorii prozy (1993) w Ogólnopolskim Konkursie Literackim im. Jana Pocka w Lublinie. Jest członkiem Stowarzyszenia Twórców Ludowych.
Doktor nauk humanistycznych. Pracuje w Instytucie Nauczycielskim Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Gorzowie.
Wydała: „Nim dojdę” (Gorzów 1987), „W drodze’ (1994). Jej tomik „Nim dojdę” został uznany za najlepszy tom wydany w Bibliotece Literackiej Gorzowskiego Towarzystwa Kultury. Ponadto jest autorką prac z zakresu językoznawstwa, m. in. rozprawy „Progresywne zapożyczenia pochodzenia łacińskiego w polszczyĄnie XIX wieku” (Gorzów 2000, wyd. WOM), „Dziewiętnastowieczne latynizmy progresywne w polszczyĄnie XIX wieku” (Gorzów 2001, Wyd. WOM).

O autorce:
Elżbieta Skorupska to osoba o dużej wrażliwości, dobrych manierach i literackim oczytaniu. Jej liryki to obrazy wiejskiego pejzażu, opisy życia mieszkańców wsi, fascynacja urodą natury i zmieniających się pór roku. To także ciepłe, pełne lirycznej zadumy utwory poświęcone najbliższym, to również wiersze opisujące trud rolniczej pracy.
Zenon Łukaszewicz, „Mój alfabet”, s. 165

O „Nim dojdę”
Debiutanckie wiersze Elżbiety Skorupskiej w wymowie filozoficznej, bo jeszcze nie artystycznej, zbliżone są do świetnej poezji Jana Bolesława Ożoga. Są one jakby zawieszone pomiędzy tak zwaną poezją ludową a tak zwaną poezją profesjonalną. Skorupska nie jest poetka ludową, gdyż korzysta z doświadczeń poetów profesjonalnych, ale jeszcze nie jest poetką profesjonalną, jeszcze dużo w jej wierszach z poezji ludowej, chłopskiej. To swoiste „między” dało poetycko interesujące efekty.
Janusz Koniusz w tomie „Nim dojdę”
Uroda wierszy zawiera się w ich prostocie i trochę naiwnym, ekspresyjnym przeżywaniu. Wiersze Skorupskiej przemawiają wyobraĄnią wizualną, malarską. Autorka stawia czytelnika przed wierszem jak przed obrazem, sama bowiem widzi barwami i kształtami. Jej wiejski świat, bohater wszystkich wierszy, mieni się kolorami tęczy niczym zaczarowana kula. Silnie nasycając barwą idealizuje obraz wsi, choć Skorupska jest najczystszej krwi realistką. Mówi tylko o tym, co zna i co widzi.
Małgorzata Kowalska-Masłowska, „Świat oglądany radośnie”, „Nadodrze” 1987 nr 13

Ukazuje wieś w tonach łagodnych, pastelowych, prezentując rzeczywistość pogodną, wewnętrznie zharmonizowaną i stylizowaną na nutę zaśpiewu ludowego. Te nuty folkloru Skorupska umiejętnie łączy z formą przekazu bardziej artystycznie zorganizowanego inkrustując barwą i śpiewną ludowością swoje wiersze.
Tadeusz Czerwid Grabowski, „Wieś poezją umajona”, „Ziemia Gorzowska” 1987 nr 28

Elżbieta Skorupska jest dojrzała artystycznie, porusza się w rewirach poezjowania z pewnością siebie, choć skromności daje wyraz w tytule tomiku „Nim dojdę”. (...) Stosuje ciekawe obrazowanie, wynajduje ładne metafory i porównania, a jej liryki wyznaczają autorce dobre prognozy.
Zenon Łukaszewicz, „Pierwsze kroki”, „Gazeta Lubuska” 1987 nr 166

Na szkle malowany
Chałupa ku chałupie skłania
kudłaty mchem czerep
Szczerbaty płot na złego warczy
A po sąsiedzku wciąż Sami Swoi
i nie ma mocnych na nich
w tym samy zakochani
zaharowani
zasłuchani
Gadkę – szmatkę odstawiają po niedzielnej sumie
mocne słowa pozostawiając
na godzinę szczerości wiejskiego zebrania
gdzie jeden drugiego pogania
by kończył bo on też chce powiedzieć

W niedzielę do kościoła dziewczyny niosą
na sobie dolarowy ciuch
na głowach szał tego lata
i myśl czy tata da na dyskotekę
O świcie wstaną z podkówkami zmęczenia
na twvrzach
Gumowce w sieni wysuszone niedziela

Na pole
w słotę po błocie
Szkoda konia bo deszcz a przecież
ten kawałek to można pieszo

rozkołysane koński stepem
rozdygotane terkotem ciągników
wiejskie drogi wiosny lata i jesieni
razowy szlak
buraczany trakt
Rozwidlone wschodami i zachodami
wiejskie drogi niebogi

A po sąsiedzku sami swoi
nowy długo jest obcy
i nikt go nie wygania
ale lepiej żeby poszedł
swoją drogą

Syn Matysa Matyskiem wołany
albo Józikowy chłopak va ten obcy będzie zawsze Nowy
a syn jego
Nowego chłopakiem
A po latach być może
w samych swoich Nowy będzie swój

Dni dłuższe od nocy
Noc krótsza od snu
Sen mocny dzień nowy
Świt – noworodek wcześniak

Na szkle malowany
zagrodami dzielony
chałupami bielony

„Nim dojdę”

Zapytaj
A kiedy będziesz szedł
przez tę wieś

pomyśl
może tu jest lepsze „gdzieś”
i pokłoń się mimochodem
starej kobiecie w ogrodzie
weĄ od niej jabłko
spytaj o zdrowie
odpowie

popatrz
czy jest jeszcze na stodole
bociania kołyska narodzenia
zobacz czy jesion duży już urósł
a może usechł
od zapomnienia
zapytaj dziadka
co szepczą pszczoły
swawolne dzieci pogłaszcz po głowie
a kiedy będziesz siedział pod drzewem
pozdrów ode mnie kasztanowiec

A kiedy będziesz szedł przez wieś
pokłoń się sadom czereśniowym
lipom po drodze
starej sowie
i zakaż im się smucić

I nie zapomnij
zapytać ich
czy mogę wrócić

„Nim dojdę”

Matka
Wstaje za wcześnie
palce parzy kipiącym mlekiem
Smaruje pajdy chleba
wczorajszą nadzieją
Potem dzieli po równo
Sobie zostawia troskę
Patrzy w okno
gdy odchodzimy
w szary świt jak w głębię
i szeptem
naniza zmartwienia

na paciorki różańca
Cały dzień
boryka się
ze swym skołatanym sercem
Wieczorem zmęczona
zasypia
nad szarą gazetą

Matka od gorącego mleka
od spokojnego snu
od radosnego domu
Matka pechowych
Matka zranionych
Matka zmęczonych
Matka wytrwałych
Moja Matka

„W drodze”

Wyznanie

Nie mam zbyt wiele v vTrochę dzieciństwa do wspominania
Skrawki młodości
Matke przy sercu
Jedyny mężczyzna na życie
Jeden syn do kochania na zawsze
Jeden dom
Jedne ognisko
Jedna jabłoń
która rodzi rok w rok

Psie wierne ślepia
Kłębek kota na kolanach

Jeden próg
który pamięta stopy
tych
co odeszli
Za dużo
by odwrócić się
i wyjść
na zawsze
„Lubuskie Forum Oświatowe” rok 2000 nr 4