![]() | Anna Strzelec |
Z wykształcenia artystka plastyki. Zadebiutowała w maju 2008 r. kilkoma wierszami wśród nowych twórców, których wiersze i opowiadania umieściła Monika Sawicka w swojej powieści pt. „Kruchość porcelany”. Wieloletni pobyt w Niemczech dostarczył autorce inspiracji do napisania pierwszej książki pt. „Tylko nie życz mi spełnienia marzeń”, która została przyjęta z dużym zainteresowaniem przez recenzentów i czytelników. W krótkim czasie, w ślad za nią, ukazał się dalszy ciąg opisanej historii z życia polskich emigrantów pt. „Druga pora życia, czyli jak zabija się miłość” (2010). W 2011 r. ukazała się jej trzecia powieść pt. „Wiza do Nowego Yorku”, a w następnych latach „Okno z widokiem na Prowansję”, „Akwarele i lawendy”, „Marysia wnuczka Leonii” oraz „Życie to nie karnawał” z Tomaszem Ryczaj-Głogowskim. W jej dorobku jest także pięć tomików wierszy: „Miłość niejedno ma imię”, „Cóż wiemy o miłości”, „Jeszcze raz w podróż”, „Nasz czas nadchodził powoli” i „Okuchy gwiazd”. Jej najnowsza powieść to „Ostanie espresso” ((2019). W spółce literackiej z Andrzejem I. Sawko ukazał się obszerny zbiór ich wierszy pt. „Gdziekolwiek jesteś” (2013). Mieszka w Gorzowie Wlkp., czerpie radość z posiadania dzieci, wnuków, przyjaciół i kota. Od kwietnia 2011 r. roku jest członkiem Związku Literatów Polskich. Współpracuje z miesięcznikiem Ludzi Wolnych „Libertas”. Prowadzi popularny wśród jej czytelniczek blog annastrzelec.blog.onet.pl. Sama prowadzi dystrybucję książek drukowanych przez Messengera. Akwarele i lawendyLeni po raz kolejny układa sobie życie od nowa. Decyduje się nie wracać do Polski, ale zaprasza do siebie córkę, nad życiem której gromadzą się ciemne chmury. Leni jak nikt inny potrafi roztoczyć nad bliskimi opiekę i stworzyć niepowtarzalną atmosferę domowego ogniska. W swojej kuchni, gdzie króluje zapach ciasta i kakao, gotowa jest wesprzeć każdego mądrą radą i służyć pomocą. Czy jej wysiłki zostaną docenione, a przewrotny los nie spłata kolejnego figla? Czy Iwona i jej córki odnajdą szczęście w nowym otoczeniu? Kim jest tajemnicza wielbicielka, która po każdym koncercie wręcza Jacques’owi czerwoną różę? Czym są w życiu człowieka podróże – zawodową niedogodnością, radosną turystyką, symboliczną wędrówką dla wypełnienia misji, a może poszukiwaniem równowagi, spokoju ducha i próbą rozliczenia z przeszłością? Wielbiciele książek Anny Strzelec „Wiza do Nowego Jorku” i „Okno z widokiem na Prowansję” nie będą zawiedzeni. W „Akwarelach i lawendach” autorka ponownie funduje swoim bohaterom i czytelnikom solidną dawkę emocji.Aleksandra Urbańczyk Dawno, dawno temu nad Renem Zabierz mnie na pachnącą trawę, wśród kwiatów niebieskich połóż niech nie istnieje ani wczoraj ani jutro, niech słońce amarantowo wschodzi nad naszym oknem i obudzi ptaki pełne radości, niech spadają gwiazdy i komety omiatają niebo... a iskry, jak niespełnione marzenia utoną w wodzie Wielkiej Rzeki... Nie bój się – to ja idę za tobą, cień twojego uśmiechu, ciepły dotyk dłoni w ciszy uśpionego miasteczka w odbiciu ciemnej wody... Nie będę długo, może na czas bicia dzwonu na godziny czerwcowej ulewy będę prawdziwa i urojona upragniona ale niekochana we łzach cała i... szczęśliwa * * * ...i że grzechy przeciwko nadziei są tak ciężkie jak przeciw miłości... ks. J. Twardowski Ja nie grzeszę, proszę księdza brakiem nadziei tylko win nie umiem odpuścić ukochanym oczom – za to, że nie patrzą w moją stronę, tym ramionom – bo nie obejmują mnie jak dawniej tak cieplutko i słowom, które w mroku mamrotane tylko smutek niosą.... Jedna łezka dla pieska, który miał w ogrodzie mieszkać druga dla owieczki kosmatej, którą spisałam na straty i jeszcze łez parę na zeszłoroczne wisienki już od mrozu szare... Na ławeczkę pod orzechem, który też urósł za mały... I z płakania niepokornego między drzewami już płynie potoczek byle jaki bo pokazałeś mi, mój Boże gdzie – w nim – zimują raki... Wiza do Nowego Yorku(fragment powieści)Leonia. Ktoś wybrał dla niej to imię. Kim był, nie może się już dowiedzieć i nie ma kogo zapytać, bo wszyscy, którzy przy tym obecni być mogli, już odeszli… Pozostały zdjęcia w kolorze sepii. W latach dzieciństwa imię przypominało jej kwiat lewkonii, nawet cały ogród pachnących kwiatów… Imię jak biała sukienka przybrana falbankami z koronek. Jak taniec na łące z ukochanym w świetle księżyca… Leonia jak srebrna, bezkresna plaża obmywana seledynową wodą. Wszystko, co dotychczas napisała, tylko częściowo odpowiadało wspomnieniom. Dawno temu jej sukienka była co prawda biała, ale w niebieskie kwiatuszki i poplamiona krwią, bo kręciła główką na prawo i lewo, gdy usuwano jej migdały. Steffi miała różową i łatwiej od Leonii znosiła każdy ból. Wspomnienia o ogrodzie były prawdziwe, a taniec z Wiktorem na krótko przed jego wyjazdem zapisał się trwale w jej i jego pamięci. Tak pisał. Czasem myślała, że z dotykiem ust jest jak z odciskiem palców – nie ma dwóch takich samych, a cała reszta w wyobraźni Leonii jest przecież możliwa. Bywało, że myślała o siostrze bardzo intensywnie, próbowała rozmawiać z nią, czasem prosić o radę i smuciła się, gdyż odpowiedzi nie było i już być nie mogło... Leonia ma tyle lat co jej pies. Nie przelicza głośno ich wieku z psiego na kobiecy lub odwrotnie. Ona wie. Kiedyś trzeba będzie się rozstać i wolałaby, żeby to ona, Leonia, była pierwsza. Próbowała nawet napisać o tym wiersz, taki trochę na później. Zaczynał się od słów: Co ma ze mnie mój pies? Już nie pobiegnę szybko, jak dawniej nie popłynę, patykiem w dal nie rzucę – ale jeśli chcesz Aportować będę nasze dni minione a ty uśmiechniesz się zamyślona wszystko rozumiejąc spojrzysz i pozwolisz mi. Odejdę pierwsza bo, uwierz mi, nie mogę, nie chcę być przy twoim zasypianiu… Kiedyś tak się stanie. Banalne stwierdzenia… Odsuwać, odsuwać te myśli jak najdalej. Jest słoneczna, parkowa sobota. Leonia znalazła dla nich nowe spacerowe miejsce, na razie bez nazwy. Od kiedy sprzedała ogród, nie bardzo mają dokąd wyjść. Siedzi teraz na ławce, ściskając w palcach długopis, kartką szarpie wiatr. Przed wyjściem przybłąkał się do głowy jakiś nowy tekst. Trzeba go zaraz, jak motyla, ostrożnie złapać, przyjrzeć mu się z bliska i wypuścić. Nie wie, czy porównanie do motyla jest właściwe, ale takie romantyczne. Napisała już dwie książki. Dlaczego dopiero teraz zaczęła pisać, tak późno? Nie wie. Codziennie uzmysławia 144 sobie własne niedoskonałości. I wciąż za krótko, i ciągle mało... Wtedy pomaga Patrycja, która ją chwali. Pat, jej dobra znajoma od lat. Wiktor po przeczytaniu pierwszej książki też napisał, że są wspaniałe. Leonia i jej książka. Piesowa siedzi na trawie pod ławką i oddycha głośno. Pani nie pomyślała, aby zabrać wodę dla siebie i dla niej, więc nie pobędą tu długo. Kilka ławek otaczają pergole, które wskazuje na to, że ubiegłego roku mieściło się tutaj rosarium. Po długiej i przykrej zimie niektóre krzaki pozostały suche. Te, które przeżyły, zielenią się, inne trzeba będzie zastąpić nowymi. Dwie róże na balkonie Leonii też umarły, mimo że otuliła je na zimę bardzo troskliwie. Taki otrzymały wyrok. Piękne, spokojne miejsce. Niektórzy spacerowicze pod brzozami rosnącymi gdzieniegdzie na połaciach trawników rozłożyli już koce i książki. Dwoje dzieci rozstawiło między drzewami małe, kolorowe namioty. Malarski widok, impresjonistyczny, prawie jak u Moneta. Brakuje kogoś ze sztalugami, blejtramem i farbami… Będziemy tu przychodzić – myśli głośno Leonia, dając znak Piesowej do opuszczenia miejsca spod ławki. Przyjdziemy każdego słonecznego dnia, aż do mojego wyjazdu... A zasypiając wieczorem, miała uczucie, że w jej życiu zdarzy się jeszcze coś radosnego, nawet zabawnego i tak naprawdę powinna uważać się za osobę całkiem szczęśliwą. O autorce czyli Jak to ze szczęściem bywa … Bardzo byłam zaskoczona, gdy dowiedziałam się, że autorka poczytnych książek mieszka w Gorzowie przy… sąsiedniej ulicy. Podpisywane pseudonimem książki wydaje w innych miastach, a jej tajemniczość wynika z tego, że inspiracją do powieści było jej własne życie. Ale przecież powieści to nie pamiętnik i nie można bohaterki utożsamiać z autorką, choć obu mogło się to i owo podobnego zdarzyć. Z drugiej strony w każdej książce, a szczególnie w powieści, jest wiele z życia lub przemyśleń autora. Gdy między sobą to uzgodniłyśmy, nieznana dotąd autorka, która podpisuje się jako Anna Strzelec, pozwoliła na prezentację jej książek, które ukazały się w wydawnictwie Radwan. Pierwsza ma tytuł „Tylko mi nie życz spełnienia marzeń”. Cóż za przewrotność! Przecież zawsze życzymy sobie właśnie spełnienia marzeń. Tytuł drugiej to „Druga pora życia, czyli jak zabija się miłość”. Obie fabularnie się łączą, a ich główną bohaterką jest 40-50-letnia kobieta, której autorka pozostawiła swoje imię – Anna. W końcu lat 80., gdy w Polsce było naprawdę źle, ona i jej mąż zdecydowali, że przeniosą się do Niemiec. Mieli za sobą 20 lat udanego małżeństwa i trójkę dorastających dzieci, którym chcieli stworzyć lepsze warunki bytu. Pan odwiózł żonę i najmłodszą córkę do Niemiec, by operatywna kobieta znalazła miejsce dla całej rodziny. Ona znała po niemiecku tylko „gut morgen” i „danke”. Wtedy zachód wabił... I zdarzyła się fabuła, którą można wypełnić nie tylko dwie powieści, a całe poplątane życie tych, którzy podjęli w tamtych czasach taką jak Anna życiową decyzję... Dziś lektura tego typu wspomnień uświadamia, jak daleką drogę przeszliśmy. Te dwie książki opowiadają o bardzo prawdopodobnym losie polskiej, samodzielnej i dzielnej kobiety, a los wpisuje się w marzenia i rozczarowania wielu Polek. Tematyka sytuuje te powieści w popularnym nurcie współczesnej prozy kobiecej. Sporo ukazuje się ostatnio książek z takim stemplem, a więc konkurencja jest duża. Powieści Anny Strzelec doskonale się w tej konkurencji bronią, gdyż są w pełni wiarygodne zarówno w sferze przeżyć psychicznych bohaterki, jak i realiów jej życia. Obie książki świetnie się czyta, bo Anna Strzelec prowadzi narrację z wielu planów czasowych, włącza różne formy wypowiedzi, łącznie z e-mailami i esemesami, ożywia dialogami, a nawet wplata wiersze.[...] 145 W planie psychologicznym Anna utwierdza czytelnika, że szczęście zawarte jest w codzienności, w drobiazgach, w niesieniu radości najbliższym. A przecież taka postawa nie wystarczyła, by utrzymać miłość kochanego mężczyzny. To wielka niesprawiedliwość. Gdzież więc jest to szczęście? Szczęście damsko-męskie przez powieści Anny Strzelec tylko przemknęło, natomiast głęboko zakorzenione jest szczęście rodzinne, radość z dzieci i wnucząt. Bohaterka trzeciej powieści Anny Strzelec podejmuje decyzję emigracji do kraju, w którym szczęście znalazło kilka pokoleń Polaków. Jej przygody są treścią „Wizy do Nowego Yorku”. Czwarta książka Anny Strzelec – „Okno z widokiem na Prowansję” to kontynuacja opowieści o losach bohaterów znanych z „Wizy do Nowego Jorku”. Czytelnicy ponownie spotkają pisarkę Leonię, jej córkę Iwonę i ichtiologa z Long Island – Jeremiego, pochodzącego z francuskiej Prowansji, a także kilka nowych postaci przybyłych i zamieszkałych w Port Jefferson. I ta powieść Anny Strzelec – jak jej poprzednie – opowiada przede wszystkim o miłości oraz niezwykłej sile więzi rodzinnych. Wątki związanych ze sobą kilku rodzin z różnych krajów, obejmujących trzy pokolenia, śledzimy z uwagą godną thrillera psychologicznego. W „Akwarelach i lawendach”, piątej powieści, a trzeciej z cyklu o losach Leni, mamy kolejne związki szczęśliwe i mniej szczęśliwe, kolejne tragedie, codzienne radości i smutki, sztukę, ale i zwyczajne życie. Również jak w poprzednich tomach, tak i tutaj wachlarz emocji nie pozostawia czytelnika obojętnym na treść lektury, ba wręcz skłania do refleksji na wielu polach – choćby nad naturą związków międzyludzkich, kruchością życia czy miłością. Książki Anny Strzelec wnoszą wiele pozytywnej energii, wręcz nią zarażają, mówiąc całą sobą, że po każdej burzy w końcu pojawia się słońce. Ich autorka, jak mało kto z gorzowskiego środowiska pisarskiego, umiejętnie funkcjonuje na literackich forach internetowych. 146 |