![]() | Ireneusz Krzysztof Szmidt |
Urodzony 16 września 1935 r. w Zgierzu. Zmarł 4.05.2021 r. w Gorzowie Wlkp. W Zgierzu pobierał pierwsze nauki, które ukończył wraz z maturą w Gimnazium i Liceum im. St. Staszica w roku 1953. W 1954 r. przenosi się do Szczecina, gdzie studiuje Budownictwo Lądowe na Politechnice Szczecińskiej, a póĽniej polonistykę w filii poznańskiego UAM. Jeszcze jako student Politechniki inicjuje pismo studentów i pracowników naukowych tej uczelni „Razem”, w którym publikuje wiersze i pierwsze próby publicystyczne. W 1955 r. wraz z grupą przyjaciół powołuje do życia Akademicki Teatr Satyryczny „Skrzat” – czwarty w Polsce po warszawskim STS-ie, gdańskim „Bim-Bomie” i łódzkim „Pstrągu”. Odtąd teatr alternatywny, nieprofesjonalny, stał się jedną z najważniejszych jego pasji a potem zawodem, po skończeniu w 1967 r. Studium Teatralnego przy krakowskiej, a na ostatnim roku warszawskiej Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej. Pracy dydaktyczno-artystycznej, organizacji różnych form amatorskiego ruchu teatralnego, reżyserii przedstawień i koncertów, pisaniu scenariuszy poświęcił ponad trzydzieści lat swojego życia zawodowego. Z jego inicjatywy powstało słynne Studio Pantomimy Politechniki Szczecińskiej, był kierownikiem literackim i artystycznym, autorem i reżyserem szczecińskich kabaretów „Okaryna”, „Indyk” i „Wyrodek”. Największe spektakularne sukcesy w postaci wysokich miejsc i nagród na wielu festiwalach i konfrontacjach teatralnych odnosił z Międzyszkolnym Studiem Małych Form Teatralnych „Zielone Tarcze” w Szczecinie, przekształconym w latach siedemdziesiątych w Studio „ZET” i z jego agendą Sceną Propozycji Młodych. Swoje doświadczenia dydaktyczne i artystyczne zawarł w książce „Mój warsztat teatralny” (COK, W-wa.1971) w eseju „Nie próbujemy, żeby grać – gramy, żeby próbować”. Do dziś jest cenionym wykładowcą na kursach instruktorskich i warsztatach teatralnych. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych aktywnie uczestniczył w pracach Zarządu Głównego i Prezydium Towarzystwa Kultury Teatralnej w Warszawie. Pierwsze próby poetyckie weryfikował w Kole Młodych przy Związku Literatów Polskich w Łodzi jeszcze jako licealista. W 1956 r. zostaje przyjęty do Koła Młodych przy szczecińskim Oddziale ZLP. Jego wiersze w formie książkowej ukazały się po raz pierwszy w Almanachu „Szczecin Literacki” w 1958 r. W 1961 r. debiutuje indywidualnym tomikiem pt. „Kreska na twarzy” (Wyd. Poznańskie) W tym samym czasie zakłada przy Klubie „Kierunki” Grupę Poetycką „Kontrasty”. Kolejne tomiki „Człowiek, ziemia i morze” oraz „List z zimy” drukuje w Instytucie Wydawniczym PAX (1964 i 1966 r.). W 1989 r. opublikował w KAW żartobliwy poemacik dla dzieci pt. „Tata ma fiata”. W 1999 r. w WAG „Arsenał” ukazała się jego do tej pory ostatnia książka poetycka pt. „Spoza milczenia” a w 2001 r. „Ilustrowany leksykon plastyki gorzowskiej”. Wiersze, opowiadania, reportaże, recenzje literackie i teatralne I. K. Szmidt publikował m.in. na łamach łódzkich „Odgłosów”, „Życia Literackiego”, „Kierunków”, „Sceny”, „Poezji”, „Czasu”, „Morza i Ziemi”, „Spojrzeń”, „Tygodnika Morskiego”, „Ziemi Gorzowskiej”, „Słowa Powszechnego”, „Głosu Szczecińskiego”, „Arsenału Gorzowskiego”, „Promu”/„Die Fähre” w prasie rosyjskiej, czeskiej i niemieckiej oraz w radio i telewizji. Utwory jego, także scenariusze teatralne, umieszczane były w wielu książkach o charakterze almanachu lub antologii, m.in. „Szczecin literacki” (1958), „Poeci pomorscy” (t.I,1962, t.II,1964), „Nazywanie ziemi” (1970), „Spojrzenia i refleksje” (1971), „Pamięć” (1972), „Obecność” (1974), „Gaismas pilna pilseta” („Miasto o zielonych włosach”) (Ryga, 1979), „Wiersze i poematy o Ziemi Szczecińskiej” (1994). . Od 1965 r. jest członkiem Związku Literatów Polskich. Przez kilka kadencji był członkiem Zarządu Oddziału w Szczecinie oraz jego sekretarzem i prezesem. Odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski., wcześniej Srebrnym i Złotym Krzyżem Zasługi, medalem „Gryfa Pomorskiego”, dwukrotnie odznaką Zasłużonego Działacza Kultury. Posiada także szereg innych honorów, wśród nich dyplomy ministrów kultury i sztuki, ministra oświaty, nagrodę wojewody szczecińskiego za twórczość literacką i upowszechnianie kultury oraz godność honorowego członka Towarzystwa Kultury Teatralnej. Jest laureatem wielu nagród i wyróżnień zdobytych na konkursach literackich: m.in. za tom wierszy „Rzeczy najprostsze” uzyskał I nagrodę w konkursie p.n. „Twórcy nauki i kultury na 40-lecie polskiego Szczecina” rozpisanego przez Książnicę Szczecińską i „Głos Szczeciński”. W 1991 r. I. K. Szmidt związał się bliżej osobiście i twórczo z Gorzowem, najpierw jako recenzent teatralny „Gazety Nowej” a obecnie „Ziemi Gorzowskiej”. W 1994 r. wraz z żoną, dziennikarką, również krytykiem teatralnym Krystyną Kamińską, powołał do życia miesięcznik informacyjno-kulturalny „Arsenał Gorzowski”, w którym przez cztery następne lata systematycznie publikował wiersze, felietony oraz recenzje plastyczne i literackie. Zajmuje się również stroną edytorską i graficznym opracowaniem książek i innych publikacji w Wydawnictwie Artystyczno-Graficznym „Arsenał”. Pełni funkcję sekretarza polsko-niemieckiego Stowarzyszenia Literackiego „Prom” i red. nacz. rocznika literackiego „Die Fähre”/”Prom”, ukazującego się w językach polskim i niemieckim. O swoich wierszach: Moje wiersze. Jakie one są naprawdę? Bardzo różne. Tak jak różne bywały doznania inspirujące ich napisanie. Niełatwo ułożyć je w książkę. Siłą rzeczy muszą tworzyć wielobarwną mozaikę a nie konstrukcję różańcową z paciorków jednego formatu., a taką najchętniej w swoich ocenach preferują krytycy. Liryczne obrazy przeżyć i doznań muszą się pięknie różnić... Zwolennicy pisania w tzw. stylu epoki, pokolenia, czy według. kryteriów obowiązujących w aktualnie modnym kierunku artystycznym, po wcześniejszej do mnie niechęci musieli się jednak ze mną zgodzić. Przyznali w końcu, że moje wiersze rodzą się ze szczerego impulsu. Że w przestrzeni 45 lat od debiutu jest ich tak niewiele, choć doznań było nieporównywalnie więcej? No cóż, nie wszystkie muszą zaraz pobudzać do wiersza... Poezja jest rezultatem twórczego procesu, któremu poeta poddaje swoje podniety i doznawanie świata, a nie produkcją samą dla siebie. Jeśli czasem się zjawia, jest wewnętrzną, rozbudzoną, wybuchową potrzebą. Myślę, że moja liryka karmi się mą osobowością, w której niemało miejsca zajmuje wrażliwość na sprawy człowiecze, które są jej podstawową treścią. Nie ustaję w poszukiwaniu dla niej odpowiedniej formy i najbardziej dla jej zobrazowania adekwatnych metafor oraz w doskonaleniu warsztatu. Ideałem byłoby wyrażanie doznań bezpośrednio. Każdy poeta dąży do „liryki prawdy”, ale wielu ją ściemnia, kamufluje żonglerką słów, spiętrzeniem mało czytelnych metafor dla rzekomego podniesienia w oczach krytyków wartości utworu. Dla wielu z nich, jak i dla mnie, rdzeniem wiersza, krwią liryki jest także treść – u innych forma i konstruktywizm. Pierwsi to muzycy, drudzy architekci poezji. Konstruktywizm działa na wyobraĽnię, treść pobudza uczucia. Pośrednią drogę trudno znaleĽć. Najtrudniej drogę do prawdy... Z eseju „Liryka doznań” –Spojrzenia. Szczecin O poezji i życiu: Poezja a życie? Wymaga to eseju osobnego, tropiącego w utworach poetyckich tematów z życia wziętych i wpływu wierszy na kształtowanie postaw życiowych ich czytelników, postaw światopoglądowych, moralnych, patriotycznych, pragmatycznych itd. O ile to było prostsze w ubiegłych wiekach, gdy poezja była katechizmem postaw patriotycznych, sumieniem narodu, obrońcą języka przed wykluczeniem go ze świadomości obywatelskiej Polaków bez Polski. Poeta był wtedy ważny, czuł się potrzebny, był inżynierem ludzkich dusz, które kształtował na miarę swojego talentu i siły przebicia. A gdy jeszcze trafiał w odczucia i tęsknoty swoich czytelników i słuchaczy wchodził na zawsze do historii literatury. Życie? Dziś konsumpcyjne, pośpieszne, bezpardonowe, w pogoni za sukcesem, którego wymiernym dowodem jest stan książeczki czekowej, rejestr podbojów erotycznych oraz jakość i ilość butelek w domowym barku. Jak do tego żyćka może przystawać poezja? Może właśnie nie powinna do niego przystawać? Może właśnie powinna być przeciwko niemu? Czy jest? Czy próbuje ocalić we współczesnym świecie uniwersalne wartości humanizmu? Tak, próbuje, chce i świadczy na rzecz tych wartości zawsze i niezmiennie. Nie znam wypadku (a przynajmniej o nim nie wiem), żeby książka poetycka była niemoralna, powodująca destrukcję osobowości, wyzwalająca niskie instykty, wrogość ludzi do ludzi , nawołująca do grzechu, do postaw hedonistycznych, życia i użycia za każdą cenę. Może dlatego ma dziś tak niskie nakłady (o ile w ogóle znajdzie wydawcę i hojnego mecenasa), bo nie zarabia na siebie... Z ankiety „Spojrzeń” – Poezja a życie. Szczecin. RECENZJE O „Kresce na twarzy”: (...) Nie jest to jeszcze poezja o kształcie w pełni zdefiniowanym, dopiero zarysowują się w niej elementy własnego stylu (...) pierwszy krok w kierunku tworzenia nowej konstrukcji, zwłaszcza że u Szmidta niewiele jest smutku i rezygnacji, a więcej gniewu, pogardy, aż do swoistego okrucieństwa („Impresja”)... Ale trzeba też powiedzieć, że ów bunt poety jest impulsywny (...) wydaje się być wynikiem raczej młodzieńczego temperamentu niż dojrzałych przemyśleń; brak w tym sprecyzowanego stosunku do rzeczywistości (...) Na podstawie powyższych uwag nie zamierzam formułować jakiegoś generalnego zarzutu – chociażby ze względu na przejawiające się pewne cechy indywidualne tej poezji, a więc: sensualne, intensywne widzenie rzeczywistości, pewna drapieżność, a także zwięzłość i oszczędność słowa. I. K. Szmidt w swoim debiucie dał niezaprzeczalny dowód talentu i umiejętności. Widoczne to jest nawet w żartobliwych balladach, w których autor wykazał pełne wyczucie gatunku literackiego, unikając trywialności, która niejednokrotnie stała się udziałem jego kolegów. Znakomite zwłaszcza są liryki miłosne („Lustra”, „Toccata”, ”Malowany erotyk”, „Proces poznawania”). Poeta wykazuje w nich wiele inwencji, bogactwo środków stylistycznych. To naprawdę niemały sukces – stworzyć w tym rodzaju liryki utwory niebanalne. Jerzy Mazurczyk. „W drodze na Parnas” -7 Głos Tygodnia., nr 7(437), 13 II. 1966 O „Człowieku, ziemi i morzu”: Od debiutu Szmidta upłynęły cztery lata, lata poszukiwań chyba nie bezowocnych. Nowy tomik znajdujemy wzbogacony o niestosowane poprzednio środki wyrazu, o problematykę filozoficzną w cyklu „Człowiek i ziemia”. W „Ostatnim walcu” czy w wierszu „Oni”, oddającym poczucie zagrożenia we współczesnym świecie, widać wyczulenie poety na problematykę polityczną. Znalazł też sobie Szmidt nowy krąg tematyczny, w którym czuje się zresztą najlepiej – morze. „Rejs niespełniony”, aczkolwiek najkrótszy, zawiera najlepsze wiersze w tomiku. Poeta nie stara się tu opisywanym sprawom i zdarzeniom nadawać rangi poetyckiej za wszelką cenę, tkwi ona już w nich samych: „Za wrzecionem ryby / która tkaninę wodorostów / srebrem przecina / płynnym / i plankton / pozostawia nietknięty / przez skrzela / ja / w pogoni / nerwy / wysnuwam po jednym / i sieć wyplatam / w którą / wpadają wrzeciona”. Prostota i wrażliwość widzenia jaka cechuje zacytowany wiersz, powtarza się jeszcze w erotykach (...) Jerzy Kaczmarek „ Człowiek, Ziemia i morze” - 7 Głos Tygodnia nr 46 (424), 14.XI. 1965 O „Liście z zimy” „...Subtelne erotyki podejmują temat miłosny w sposób odmienny niż czynią to inni poeci tego pokolenia. Szmidt nie jest drapieżny, jest tkliwy (co - oczywiście - nie oznacza, że jest czułostkowy), serdeczny, swoją poezją p o s z e r z a miłość, a nie zawęża. Żywiołem poezji Ireneusza K. Szmidta jest – powiedziałbym – mimo wszystko pogoda. Potrafi on nawet jesień „witać na kolanach” i śnić o „wesołych włosach” dziewczyny. Zjawisko to w naszej twórczości poetyckiej rzadkie i niezwykłe. Tym więc cenniejsze.” Andrzej Piotrowski (Słowo Powszechne, 1971), Warszawa O „Spoza milczenia”: (...) .Wiersze I. K. Szmidta spełniają wymagania stawiane poezji. Po pierwsze nie kłamią, są autentyczne, co szczególnie uwidacznia się na tle koherentnych tekstów współczesnej dziennikarszczyzny, które często, niestety, spełniają jedynie tylko to kryterium prawdy. Po drugie - w zbiorze „Spoza milczenia” widać zgodność, tu pozwolę sobie nawiązać do teorii Romana Ingardena, brzmienia znaczenia i obrazu. Wspomniane cechy poezji najlepiej dochodzą do głosu w erotykach – śmiałych, jak „Ruda” i tych gorzkich, jak „Krótki poemat o miłości własnej”. (...) Gdyby wartość całości tomiku o tym nie przesądzała, jeden wiersz – „Vanitas vanitatum” – daje wystarczający powód do podjęcia decyzji o wydaniu drukiem tego zbioru. Jak w soczewce skupia się w tym wierszu dramat czasu i przeżyć poety, bo proponowana książka to w istocie retrospektywa jego drogi twórczej i życiowej. Nierozerwalnie związany ze środowiskiem twórców kultury w Szczecinie, autor proponuje tekst, który stanowi pewnego rodzaju świadectwo czasów. Dobrze, że znalazła się szansa jego zaistnienia. Piotr Fluks, Z recenzji wydawniczej. Szczecin (...) Poza przemyślanymi i misternie skonstruowanymi tekstami, takimi jak „Wierszyk z konkluzją”, „Erotyk na niedzielę” czy hojnymi w swej palecie znaczeń i niuansów lirycznych poematami wybierającymi za układ odniesień świat sztuki – „Słuchając koncertu rostockiego nonetu w Sali Barokowej” czy tryptyk „Modigliani” sugestywnie przekładający na język liryki treść płócien znakomitego malarza – najlepsza dla mnie „część” Szmidta – mówiąc przenośnie – osadzona jest w widnokręgu światopoglądu artystycznego i poetyk lat sześćdziesiątych, czemu trudno się dziwić. Przypominając kategorie krytyczne Barańczaka, możemy ten krajobraz nazwać „ufnym” i w przypadku tej poezji (jak w odniesieniu do wielu innych twórczości wyrosłych w tamtych latach) będzie to klasyfikacja pozytywna, nie deprecjonująca. Poeta dojrzewał w atmosferze ufności – bardziej może estetycznej niż etycznej: ufności do efektu ładnego zdania, do naturalnego i wiecznego piękna pejzażu, do głosu i urody uczuć. Ta wiara wsparta autentyzmem i świeżością obserwacji, oryginalną często wyobraĽnią oraz słuchem wersyfikacyjnym, stanowi siłę liryki Szmidta. (...) W planie konstrukcyjnym wielu wierszy można dostrzec inspiracje leśmianowskie, a także zafascynowanie poezją ludową. Mimo że tu i ówdzie przebija się, może nadto, jawna tonacja pieśni autora „Napoju cienistego”, np.: „I obiema cię rękami / uniosła i niosła / na leżenie z tobą w sprawach / grzesznego rzemiosła”. („Wierszyk z konkluzją”) Wiersze takie można z pewnością uznać za twórczą kontynuację dzieła wielkiego poprzednika (...). Mieczysław Orski (z recenzji wydawniczej),Wrocław Liryki miłosne pióra I. K. Szmida, liczebnie dominujące w tomie „Spoza milczenia”, wydają się być utworami wysokiej próby. Cechuje je oryginalność wyznań intymnych, wielość metafor, uniezwyklenie języka, a także szczerość wypowiedzi poetyckiej. Poeta Szmidt nie świntuszy na tematy damsko-męskie. (...) Poeta Szmidt po prostu posiadł umiejętność pisania poezji erotycznej. (...) W erotykach opisuje wszystkie możliwe sytuacje i przeżycia miłosne, jednak ich mnogość nie nuży, albowiem wątki erotyczne zostały mocno zindywidualizowane, choć jednocześnie mają cechy typologiczne. W rezultacie tego zabiegu poeta przedstawia czytelnikowi utwory miłosne zawsze pogłębione psychologicznie, choć nigdy nie pozbawione erotycznej pikanterii. (...) Szmidt znacznie odświeża język liryki miłosnej, daje swojemu czytelnikowi wiersze o dużej kulturze erotycznej, niebanalnej wyobraĽni twórczej i wrażliwości artystycznej. (...) Wiersze Szmidta, mimo częstych misternych konstrukcji warsztatowych i odniesień kulturowych, są zawsze dostatecznie komunikatywne. A przy tym poeta szczęśliwie unika gazetowej publicystyki i stylu taniej deklaratywności. Można mówić o sukcesie autora, gdy książka jego została wydana starannie, gdy równocześnie jej zawartość treściowa stanowi określone dzieło artystyczno-literackie. Jest tak w przypadku kolejnej książki poetyckiej Ireneusza Krzysztofa Szmidta pt. „Spoza milczenia”. Ten zbiór wierszy może być przykładem szczęśliwego splotu dwóch okoliczności: wyjątkowego kunsztu edytorskiego oraz talentu i sprawnego pióra poety. Życzyłbym czytelnikowi biorącemu tę piękną książkę do ręki i oddającemu się jej lekturze, by tak jak mnie i jego udziałem stało się doznanie podwójnej czytelniczej przyjemności. Marian Yoph-Żabiński – „Poeta spoza milczenia”, „Lamus” 2000, nr 1-2 Ireneusz Krzysztof Szmidt jest poetą. Między innymi jest poetą. To może nie brzmi szczególnie elegancko ale za to adekwatnie. „Między innymi” znaczy w tym przypadku: Szmidt jest poetą ale jest też człowiekiem teatru, publicystą, recenzentem, wydawcą... Poezja to tylko jedna ze sfer artystycznych zainteresowań Szmidta – i zapewne najciekawszy sposób wyrażania doznań wszelakich, tych ze sceny, z ulicy, z...alkowy wziętych. Dowodem tom wierszy „Spoza milczenia” (...) próba poetyckiego podsumowania doświadczeń artystycznych, estetycznych, erotycznych i tak najbanalniej (?) człowieczych. „Teatr mój widzę, :Pro domo sua”, „Modus vivendi”, „Krótki poemat o miłości własnej”, „Z natury”, „Vanitas vanitatum” – to tytuły poszczególnych części, z których na dobrą sprawę prawie każda mogłaby stanowić osobny tomik. To wiersze bardzo proste, nawet wówczas, gdy usiłują przyjąć wyrafinowaną formę. Proste w znaczeniu: szczere. Przejrzyste w intencjach. Jasne w przesłaniu. Uczciwe. I bardzo cz esto prawdziwe w najlepszy dla czytelnika sposób, czyli możliwe do zweryfikowania przez własne doświadczenia. Ireneusz Krzysztof Szmidt znajduje słowa, których istnienie przeczuwaliśmy, ale nie umieliśmy ich znaleĽć i ustawić w szeregach wersów w tej, a nie innej kolejności. Czyż nie jest to główne zadanie poety? (...) Berenika Lemańczyk – „Słowa spoza milczenia” –„Kurier Szczeciński” nr 232 (15 9150), 30. XI. 1999 WIERSZE Spoza milczenia Spoza milczenia wyszły wreszcie przed laty skaleczone słowa – jeszcze nieufne – już ciekawe pytań stawianych im od nowa. Gdzie dotąd były? W myśli klatce – zaś lotne w przyjacielskim gronie, czasem na zbladłych wargach kobiet w szept albo w skargę zamienione... A czasem w krzyk rozpaczy czarnej bijącej w niebo serca dzwonem, bólem od cudzych słów zadanym, wieszczące bólu tego koniec. Co teraz z nimi? Kto je przyjmie, kto je wygłosi? Kto zapisze, przedtem szlifując je na diament, aż w popiół spłoną? W wieczną ciszę... Dla mnie, póĽnego ich autora, ważne są inne niepokoje – czy czasem nie są dziećmi zdrady? Czy są te słowa jeszcze moje? Czy wierną była mi kochanką poezja, zakazując kłamać? Czy poszła w kurs, jak dziwka jaka, byle by być? Na byle łamach... Milczenie. Ono jedno warte myśli, za którą pójdą słowa – ono zostanie wierne faktom i zacznie tworzyć je. Od nowa. Poeci w kawiarni Niepotrzebnie zmieniamy miejsca wiemy o tym a przecież musimy... Spętani wzrokiem znudzonych natrętów zakłopotanie pokrywamy nerwowym śmiechem a potem podcinamy wyobraĽnię skalpelem by krwią jej wiersze w serwetkę wsiąkały... Na koniec zmięte one przez głupców obśmiane każemy wynieść kelnerce z popiołem i fusami Dojrzałość poezji siedzi w tamtym kącie ma siwą grzywę i brodę proroka ale do domu nie wróci bez laski... Torba i kij Starzejesz ty się, życie moje, Każdego roku z końcem lata, coraz cię mniej mam w torbie swojej, co tylko w łaty jest bogata. Lekka jest, ale nieść ją trudno; dłuży się droga, nogi chudną. Posilić by się ciepłym słowem, by w żyłach znów się zatlił ogień... za przyzbą dąb pochyla głowę, daje mi kij i krzyż na drogę. Ten skromny dar z wdzięcznością biorę W dwójnasób wart, bo dany w porę. Zdrada A gdy ciebie najbardziej nie było jesień przyszła – moja druga miłość. Ustroiła swój chłodny pokój w pajęczyny i łzawe buki, w łopianowe liście ubrana do kochania cała, całowania... A ja, deszczem rozsiany po drogach, w beznadziejnym zostawianiu śladów, gdy mi dłoń podała – liść platanu na kolanach ją powitałem. I zdradzałem ciebie do rana. Ruda Do kuchni wyszła bo byli goście Wychodzi za nią „Zrobimy herbatę” Przyszła bez herbaty z promieniem w oczach jak pieczone kasztany Przyszedł zmieszany z cukrem do herbaty „Kto zrobi wreszcie tę herbatę?” pytają Wyszła. „Teraz na pewno przyniesie” mówią Wyszedł. „Pomogę” powiada Przyszła. „Woda się zagotuje, będzie herbata” i płonie jak stóg suchej słomy skwiercząc „Ratujcie firanki, tapetę i boazerię” mówi i idzie znów parzyć herbatę w którą nikt nie wierzy bo wylano całą wodę przy gaszeniu płomieni z iskier, które rzuciła włosami... Wierszyk z konkluzją Jak siedziałaś na tym krześle naga nagusieńka, przyszła siostra i z podziwu przed tobą uklękła. Położyła swoje usta na twoje kolana, byś wiedziała jaka jesteś jej umiłowana Maleńkimi dłońmi swymi od stóp aż do loków obudziła twoją skórę, uśpiła niepokój. I obiema cię rękami uniosła i niosła na leżenie z tobą w sprawach grzesznego rzemiosła. Niedaleko drzewa leży ułamana gałąĽ – nie wiedziałem przedtem, czemu miałem cię niecałą... Przedwiośnie Wartą kra wartko płynie jak miłość pokruszona o niewierną dziewczynę. Krucha kra – na przekór zimie do cna zgorzała w Gorzowie tracąc swe krótkie imię. Nie pisane jej litym lodem było na Zawarciu czekać wiosny. Puszczalska rozpuściła się pod jedynym mostem w przypadkowym z nim zwarciu miłosnym... Szkic o ziemi Ziemio moja znam ciebie tak mało kilka łąk twych i drzew kilkoro parę prostych autostrad i krzyży tnących twoje ciało toporem Ziemio moja a przecież ufam że odbierzesz chłód moim dłoniom wiem że tobie także jest cieplej gdy dzieciaki motyle gonią W palcach grudkę gliny rozgniatam chcę jej nadać kształt jakiś najprostszy Ziemio moja znam ciebie za mało palce moje pokłute przez osty Daj mi jeszcze kilka swych gościńców chcę się ciebie nauczyć na pamięć wierzę tobie jak wiośnie co roku Lecz jak ona Ziemio nie zawiedź |